[Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
Moderator: iwanxxx
[Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
Cześć,
O ile sama idea medytacji, skupienia, etc ogromnie do mnie przemawia i fascynuje mnie. Tak mój umysł buntuje się przeciw taki sformułowaniom jak
" Chwała Buddzie!
Wszystkie istoty jednym z Buddą,
wszystkie istoty budzą się w Buddzie!"
Generalnie wszystko co sprowadza się do oddania się innej osobie/duchowi/postaci mnie blokuje lub przeraża. Czy to normalne?
Tak samo medytacja w salach gdzie wszyscy skierowani są na ścianę z obrazem lub dowolnym posążkiem. Mój katolicka umysł mówi - to oddawanie chwały/czci jakiemuś nieznanemu bóstwo.
Owszem, mogę stworzyć sobie obraz i postrzeganie 'Budda jes dobrem' tak jak 'Bóg Ojciec jest dobrem'. Tutaj wyskakuje skojarzenie - można wmówić sobie, że dobro jest złe, a zło dobre. Więc to mnie nie przekonuje.
O ile sama idea medytacji, skupienia, etc ogromnie do mnie przemawia i fascynuje mnie. Tak mój umysł buntuje się przeciw taki sformułowaniom jak
" Chwała Buddzie!
Wszystkie istoty jednym z Buddą,
wszystkie istoty budzą się w Buddzie!"
Generalnie wszystko co sprowadza się do oddania się innej osobie/duchowi/postaci mnie blokuje lub przeraża. Czy to normalne?
Tak samo medytacja w salach gdzie wszyscy skierowani są na ścianę z obrazem lub dowolnym posążkiem. Mój katolicka umysł mówi - to oddawanie chwały/czci jakiemuś nieznanemu bóstwo.
Owszem, mogę stworzyć sobie obraz i postrzeganie 'Budda jes dobrem' tak jak 'Bóg Ojciec jest dobrem'. Tutaj wyskakuje skojarzenie - można wmówić sobie, że dobro jest złe, a zło dobre. Więc to mnie nie przekonuje.
Re: [Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
W buddyźmie, Budda Shakyamuni traktowany jest bardziej jako "Wielki Nauczyciel" niż "Nasz Pan i Ojciec" czy "Stwórca".T4ng10r pisze:Cześć,
Tak mój umysł buntuje się przeciw taki sformułowaniom jak
" Chwała Buddzie!
Wszystkie istoty jednym z Buddą,
wszystkie istoty budzą się w Buddzie!".
Buddyści obdarzają go raczej wielkim szacunkiem za to że wskazał nam jak uwolnić się od cierpienia i odkryć prawdziwe szczęście.
Nie musisz obdarzać Buddy takim szacunkiem ,tylko dla tego że medytujesz, bo to nie Budda wymyślił medytację, ale wtedy kiedy poznasz wartość jego nauk .
Co do bóstw to są one reprezentacjami właściwości oświeconego umysłu, nie bożkami takimi jak np. Zeus albo Światowid.
Ja, na początku też byłem trochę do nich niechętny, w ogóle "bałem się" takich określeń jak np. buddyzm ezoteryczny, jako byłemu katolikowi wydawało mi się to złe.
Co do medytacji to, na początek polecam śamathę.
Pozdrawiam .
Re: [Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
Cześć,
Jak już emocje opadły (które były przyczynkiem do wysłania posta) pomyślałem podobnie. Budda jest tu nauczycielem. Faktem jest, ze nie mam doświadczeń z takim szacunkiem jakim obdarzają nauczycieli ludzie Wschodu. Taka porcja czci i szacunku jest ... dla mnie zbyt bliska utraty siebie.
Upraszczając - chce praktykować zen, nie chcę wypowiadać w/w formułek, które niebezpiecznie brzmi mi jak oddawanie się we władanie innej istocie (wszelkie ezo paskudy i astralne larwy czy inne stwory które mogą 'tak łatwo zostać zaproszone). Pytanie jaka doza strachu jest zdrowa, jak to już paranoja lub naiwność i beztroska?
PS. W moim rodzinnym mieście jest kilka grup. Samemu obawiam się, ze nie starczy motywacji lub zabraknie prawidłowego prowadzenia.
Jak już emocje opadły (które były przyczynkiem do wysłania posta) pomyślałem podobnie. Budda jest tu nauczycielem. Faktem jest, ze nie mam doświadczeń z takim szacunkiem jakim obdarzają nauczycieli ludzie Wschodu. Taka porcja czci i szacunku jest ... dla mnie zbyt bliska utraty siebie.
Upraszczając - chce praktykować zen, nie chcę wypowiadać w/w formułek, które niebezpiecznie brzmi mi jak oddawanie się we władanie innej istocie (wszelkie ezo paskudy i astralne larwy czy inne stwory które mogą 'tak łatwo zostać zaproszone). Pytanie jaka doza strachu jest zdrowa, jak to już paranoja lub naiwność i beztroska?
PS. W moim rodzinnym mieście jest kilka grup. Samemu obawiam się, ze nie starczy motywacji lub zabraknie prawidłowego prowadzenia.
Re: [Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
Nie znam się za bardzo na zen, ale wydaję mi się że tam ezoteryki jest najmniej.
Ja też na początku mojej przygody z buddyzmem bałem się różnego rodzaju złych duchów, szczególnie jak naczytałem się o
tzw. "zagrożeniach duchowych". Proponuję zapoznać się zapoznać z tym jak buddyzm postrzega demony i złe duchy.
Rozumiem że przez formułki, masz na myśli mantry. Przez mantry nie oddajesz się żadnej istocie, ale otwierasz w sobie przepływ pełnej energii. Co innego ze strażnikami to rzeczywiście są istoty, i na początku można pomylić je z demonami, sam popełniłem ten błąd, polecam zapoznać się z tym http://buddyzmwprost.com.pl/intro/gniew ... -buddowie/ .
Ja na początku myślałem że strażnicy to demony, że nirwana to koniec egzystencji, itp.
Pamiętaj też że w buddyźmie niema czegoś takiego jak bałwochwalstwo .
...Trochę mi to znajomo brzmi... Czytałeś może "byłem buddystą"? To bardzo interesujący i wciągający tekst ... tylko że z gatunku fantastyki.T4ng10r pisze: nie chcę wypowiadać w/w formułek, które niebezpiecznie brzmi mi jak oddawanie się we władanie innej istocie
Ja też na początku mojej przygody z buddyzmem bałem się różnego rodzaju złych duchów, szczególnie jak naczytałem się o
tzw. "zagrożeniach duchowych". Proponuję zapoznać się zapoznać z tym jak buddyzm postrzega demony i złe duchy.
Rozumiem że przez formułki, masz na myśli mantry. Przez mantry nie oddajesz się żadnej istocie, ale otwierasz w sobie przepływ pełnej energii. Co innego ze strażnikami to rzeczywiście są istoty, i na początku można pomylić je z demonami, sam popełniłem ten błąd, polecam zapoznać się z tym http://buddyzmwprost.com.pl/intro/gniew ... -buddowie/ .
Wszelkie strachy, lub paranoje związane z buddyzmem znikną kiedy więcej się o nich dowiesz.T4ng10r pisze: Pytanie jaka doza strachu jest zdrowa, jak to już paranoja lub naiwność i beztroska?
Ja na początku myślałem że strażnicy to demony, że nirwana to koniec egzystencji, itp.
Pamiętaj też że w buddyźmie niema czegoś takiego jak bałwochwalstwo .
Re: [Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
Dziękuję za Twoje uwagi i rady.
Pozostaje ograniczyć strach i wstyd, udać się do jakiejś grupy (sangha?) i z nimi praktykować. Nawet jeśli lotus/półlotus mi nie wychodzi.
Pozostaje ograniczyć strach i wstyd, udać się do jakiejś grupy (sangha?) i z nimi praktykować. Nawet jeśli lotus/półlotus mi nie wychodzi.
Re: [Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
Jeśli nie chcesz modlić się do niczego to sprawdź na stronie ośrodka jakie praktyki będą się odbywać danego dnia.
Ja też byłem z początku niechętny do Bodhisattwów i Strażników .
Nie będę ci doradzał co do pójścia do sanghi bo sam nigdy tam nie byłem z uwagi na wiek i brak zgody rodziców .
Ale lepiej nie zmuszaj się do niczego, do żadnej praktyki, ważne jest żebyś też nie starał się za wszelką cenę być buddystą bo to przyniesię ci dużo szkody .
Mówię, z medytacji na początek najlepsza śamatha, nie modlisz się do niczego, nie myślisz o niczym, nie robisz niczego .
Ja też byłem z początku niechętny do Bodhisattwów i Strażników .
Nie będę ci doradzał co do pójścia do sanghi bo sam nigdy tam nie byłem z uwagi na wiek i brak zgody rodziców .
Ale lepiej nie zmuszaj się do niczego, do żadnej praktyki, ważne jest żebyś też nie starał się za wszelką cenę być buddystą bo to przyniesię ci dużo szkody .
Mówię, z medytacji na początek najlepsza śamatha, nie modlisz się do niczego, nie myślisz o niczym, nie robisz niczego .
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: [Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
CześćT4ng10r pisze:Upraszczając - chce praktykować zen, nie chcę wypowiadać w/w formułek, które niebezpiecznie brzmi mi jak oddawanie się we władanie innej istocie (wszelkie ezo paskudy i astralne larwy czy inne stwory które mogą 'tak łatwo zostać zaproszone).
nie jest celem żadnej buddyjskiej medytacji "oddawanie się we władanie innej istocie", aczkolwiek skojarzenia rzeczywiście można mieć. Jeśli jednak praktykuje się zgodnie z instrukcjami podanymi przez nauczyciela i pod jego okiem, nie tylko skojarzenia, ale i cała inna 'produkcja' umysłowa (wyobrażenia, myśli, uczucia itd.) włączone zostają w szczególny sposób do tej praktyki, przynosząc tym samym nie szkodę, a rozwój dla pożytku własnego i innych. Nie chodzi w buddyzmie o to, by zmieniać 'fizjologię' ludzkiego umysłu, bo nie da się tego zrobić. Ale można ją wykorzystać do własnych potrzeb, albo przynajmniej ją poobserwować, odkryć jak funkcjonuje. I w gruncie rzeczy w podanym przez Ciebie przykładzie zaniepokojenia formułkami nie chodzi o to, by tych formułek unikać, a o to, by zauważyć, że ich pojawienie się skutecznie burzy spokój umysłu i utrudnia wyciszenie. Takich przyczyn utrudniających osiągnięcie spokoju jest znacznie więcej, wystarczy dokonać przeglądu różnych "zawieszeń" w swoim zwykłym, codziennym funkcjonowaniu.
Proponuję bez "ograniczania" strachu i wstydu. Co do lotosu/półlotosu: nie ma obowiązku robienia czegoś, co nie wychodzi, można na początek usiąść tak, jak się umie, byle kręgosłup był prosty.T4ng10r pisze:Pozostaje ograniczyć strach i wstyd, udać się do jakiejś grupy (sangha?) i z nimi praktykować. Nawet jeśli lotus/półlotus mi nie wychodzi.
Jerzy, jesteś w panelu zen, a to oznacza, że rozmowy powinny toczyć się głównie wokół praktyki realizowanej w sanghach zen. Na wszelki wypadek wtrąciłam, gdybyś miał chęć rozwijać wątek śamathy.jerzy935 pisze:Mówię, z medytacji na początek najlepsza śamatha, nie modlisz się do niczego, nie myślisz o niczym, nie robisz niczego .
Odnośnie wyróżnionych słów: żadna z medytacji buddyjskich nie polega na nie-myśleniu i nie-robieniu niczego, warto unikać tego typu skrótów słownych, bo mogą wprowadzać w błąd.
Pozdrawiam, gt
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: [Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
Jeśli Twój katolicka umysł tak mówi, to pewnie ma rację i polecam Ci medytację chrześcijańską. To nie jest tak, żeT4ng10r pisze:Mój katolicka umysł mówi - to oddawanie chwały/czci jakiemuś nieznanemu bóstwo.
buddowie i bodhisattvowie, którzy występują w śpiewach i modlitwach są tylko metaforami.
Piszesz o bóstwach tantrycznych a te do zen mają się nijak. Strażnicy Dharmy w mahajanie są właśnie bożkami typu Zeus albo Światowid, tylko że się nawrócili na praktykowanie dharmy. Inna sprawa, czy w to się wierzy, czy nie, ale wedle tradycji są zwykłymi istotami. Ale też się do nich nie modli, nie przyjmuje schornienia, ani nic w tym stylu.Co do bóstw to są one reprezentacjami właściwości oświeconego umysłu, nie bożkami takimi jak np. Zeus albo Światowid.
Re: [Poczatkujący w Zen] Oddanie Buddzie i strach
Cześć,
Dziękuję Wam za wasze odpowiedzi.
Wiem, że propaganda w każdej z religii dąży do eliminacji z dyskusji jakichkolwiek zagrożeń. Wiec o innych praktykach jeśli już wspomina się jako ciekawostkach lub od razu wali z grubej rury o opętaniach, demonach i oddawaniu się we władanie obcym siłom. Czytałem 'Byłem kapłanem New Age', czytałem świadectwa praktykującego Aikido czy Reiki, czytałem różne teksty o ezoteryce. Pozostawiło to we mnie odczucie, że owe niewidzialne siły, istoty świadome czy proste ssacze/larwy, etc - tylko czyhają na niedoświadczonego wędrowca. Te które były bezczelną nagonką czy straszeniem od razu odrzuciłem, choć ziarno wątpliwości pozostawiły.
Zmierzam do tego, że o ile przed fizycznym napastnikiem mozna się obronić lub po prostu mu uciec (są inne opcje, dla spokoju dyskusji je pominę). Przed duchowym działaniem - to już nie takie łatwe. Przy dużym szczęściu uświadomię sobie, ze coś się dzieje. W innym przypadku w perspektywie dłuższego czasu coś się ze mną stanie i może odkryję, ze jestem weganem albo zasmakuje ludzkiej krwie Żartuję.
Tym niemniej, zwracam się w stronę Zen, bo czuję, że tu znajdę to czego potrzebuję. Zwrócenie się w stronę własnego Ja i odcięcie od zgiełku zewnętrznego. Praktyka katolicka mi tego nie oferuje, tam mam tylko modlitwy i prośby o pomoc do jednej z Trójcy. Być może jest tego więcej, metod i praktyk, lecz o nich nie wiem (co jest też znamienne).
Wracając do modlitw katolickich - tam są prośby o niewidzialne działanie i oddanie się Bogu. W kontekście powyższego akapitu (usłyszenie w końcu swego Ja) - oddawanie się w subtelne działanie innej siły nie jest dla mnie drogą. Choć może mi pomóc - jak Ojciec pomagając dziecku płaczącemu nad upuszczonym lodem.
Dziękuję Wam za wasze odpowiedzi.
Wiem, że propaganda w każdej z religii dąży do eliminacji z dyskusji jakichkolwiek zagrożeń. Wiec o innych praktykach jeśli już wspomina się jako ciekawostkach lub od razu wali z grubej rury o opętaniach, demonach i oddawaniu się we władanie obcym siłom. Czytałem 'Byłem kapłanem New Age', czytałem świadectwa praktykującego Aikido czy Reiki, czytałem różne teksty o ezoteryce. Pozostawiło to we mnie odczucie, że owe niewidzialne siły, istoty świadome czy proste ssacze/larwy, etc - tylko czyhają na niedoświadczonego wędrowca. Te które były bezczelną nagonką czy straszeniem od razu odrzuciłem, choć ziarno wątpliwości pozostawiły.
Zmierzam do tego, że o ile przed fizycznym napastnikiem mozna się obronić lub po prostu mu uciec (są inne opcje, dla spokoju dyskusji je pominę). Przed duchowym działaniem - to już nie takie łatwe. Przy dużym szczęściu uświadomię sobie, ze coś się dzieje. W innym przypadku w perspektywie dłuższego czasu coś się ze mną stanie i może odkryję, ze jestem weganem albo zasmakuje ludzkiej krwie Żartuję.
Tym niemniej, zwracam się w stronę Zen, bo czuję, że tu znajdę to czego potrzebuję. Zwrócenie się w stronę własnego Ja i odcięcie od zgiełku zewnętrznego. Praktyka katolicka mi tego nie oferuje, tam mam tylko modlitwy i prośby o pomoc do jednej z Trójcy. Być może jest tego więcej, metod i praktyk, lecz o nich nie wiem (co jest też znamienne).
Wracając do modlitw katolickich - tam są prośby o niewidzialne działanie i oddanie się Bogu. W kontekście powyższego akapitu (usłyszenie w końcu swego Ja) - oddawanie się w subtelne działanie innej siły nie jest dla mnie drogą. Choć może mi pomóc - jak Ojciec pomagając dziecku płaczącemu nad upuszczonym lodem.