Co do przeciętniaka:Har-Dao pisze: już wiem skąd podróżniku Twoje nowe słownictwo typu "przeciętniak" - hehe - to Varapanyo tłumaczący puthujjana...
Przybywszy do Eno Genkaku obszedł go trzy razy dookoła i zatrzymał się przed
nim nie wykonując pokłonu.
Eno: ,,Buddyjski mnich ucieleśnia trzy tysiące reguł moralnych i osiem tysięcy zasad. Skąd przybywasz, dlaczego jesteś tak zarozumiały?''
Genkaku: ,,Problem niekończących się nardzin jest ważny. W każdej chwili może przyjść śmierć. Nie chcę tracić czasu na formalizm. Szybko udziel mi odpowiedzi.''
Eno: ,,Dlaczego nie pojmujesz zasady braku narodzin i nie rozwiążesz przez to problemu przemijalności życia?''
Genkaku: ,,Zrozumieć prawdziwą naturę umysłu, oznacza uwolnić się od ponownych narodzin. W ten sposób pytanie o przemijalność życia staje się zbyteczne.''
Eno: ,,Tak właśnie jest, tak właśnie jest!''
Genkaku pokłonił się, jakby chciał się pożegnać.
Eno: ,,Spieszysz się aby stąd odejść, czyż nie?''
Genkaku: ,,Jak możesz mówić o pośpiechu, jeśli w istocie nie ma żadnego ruchu?''
Eno: ,,Czym jest ten, który mówi, że nie ma ruchu?''
Genkaku: ,,Czyżbyś chciał się zajmować nie istotnymi szczegółami?''
Eno: ,,Twoje zrozumienie wyobrażenia braku narodzin jest rzeczywiście głębokie.''
Genkaku: ,,Czy w braku narodzin istnieje jeszcze jakieś wyobrażenie?''
Eno: ,,Kto mógłby mówić o szczegółach bez wyobrażenia?''
Genkaku: ,,To co dotyczy szczegółów nie jest wyobrażeniem.''
Eno: Tak właśnie jest, tak właśnie jest! Usiądź przy mnie i pozostań jeszcze jedną noc w moim klasztorze. ''
Dla jednych buddyzm musi obrosnąć w fiołki i lilie a dla innych w nic nie musi obrastać. Ja nie szukam w buddyzmie ucieczki ani religii. Chciałem przejrzeć tylko rzeczywistość i pojąć cierpienie i bezsens pospolitych dążeń które postrzegałem od dziecka. Przeciętniak to dla mnie słowo bez znaczenia - nic się nie stało tym bardziej, że nie skierowałem go do nikogo - tak więc nic się nie stało (poza tym nie nazwałbym nikogo tak - co najwyżej w myślach jako impuls powstałoby).
Ten krótki fragment Har-Dao odnośnie Gaja jest jak haiku. Jeśli z poezji to ta ZENowska...
A co do Gaji...to SYNONIM. Har-Dao proszę nie przywołuj jakichś mitologii itd. bo to niefortunne porównanie tutaj. Chodziło o Naturę. Napisałeś: "(...) przyglądającą się sobie (...)" i "Czym jesteśmy? No ale w sensie jesteśmy Gają?"
Pomijając znaczenie dosłowne - Gaja - bo to synonim. Potraktujmy to jako Natura, Rzeczywistość. To jak czym jesteśmy? Czy to poczucie realności JA jest prawdziwe? Kompletnie rozjechały się nam fale. Przecież doskonale znasz prawidłową interpretację W/P. Jak powstaje JA. Czym są te puste Skandhy? Czy to co sobie wyobrazimy na bazie zachodzącego procesu W/P jest trwałe i realne? To tylko wyobrażenia...złączone w całość akcje i reakcje w tak szybkim i dynamicznym procesie. Czy jest coś nieuwarunkowanego poza Nibbaną? Kim chciałbyś żeby było to co na siebie patrzy w lustrze? Rzekłbym: Prawda patrzy na Prawdę....a że przy tym jest Avijja i koncepcja JA jest generowana to już nieistotne tutaj było
Proszę nie mówić, że się rozpisałem bo jestem wielowątkowy. Wszystko z kontekstu zlepia się w jedną całość gdyby CHCIEĆ się przyjrzeć.
Nie chcę uchodzić za pyszałka ale przedstawię śmiało pogląd na sprzeczne kwestie między Maha a Thera w zakresie Nibbany jak i przekraczania jej (łącznie z samsarą).
Otóż uważam, że Theravadini zbyt dosłownie biorą to "przekraczanie samsary i nibbany" przez co nie rozumieją o co chodzi tak naprawdę a Mahajaniści nie rozumieją, że Theravadini biorą zbyt dosłownie i przez to nie rozumieją znaczenia tego. Oczywiście przy tym wielu Mahajanistów nie sama nie rozumie tego co mówi (w zakresie przekraczania tego).
Uważam, że cokolwiek można przekraczać to z perspektywy Niewiedzy i wyobrażenia JA. Gdy nie postrzega się prawdziwie pustości zjawisk wtedy takie koncepcje jak: przekraczanie czegoś mają realny sens i znaczenie. Wiem, że w ramach niedualizmu uważa się rozróżnianie na samsarę i nibbanę - i chcąc iść z duchem niedualizmu złączono oba pojęcia i powstała kwestia przekraczania w celu uzyskania dzięki temu stanu buddhy (Ostatecznej Prawdy).
Tak naprawdę Ostateczną Prawdą jest Nibbana bo jest ona nieuwarunkowana - a czy Pusta? NIE MOŻNA jej określić niczym. Pustość Nibbany to taka sama koncepcja jak sprawa przekraczania. Wszelkie pojęcia i koncepcje, dosłownie: urodzone są (W/P) z poziomu jakiejkolwiek Egzystencji.
Nieporozumienia te sięgają bardzo głęboko w zawiłości, które powstawały stopniowo na przestrzeni wieków. To jest cały ciąg implikacji.
Jednym z prowodyrów takiego postrzegania sprawa przez Mahajanę jest rozdzielenie W/P na 3 czasy: przeszłość, teraźniejszość, przyszłość. Zgadzam się z tym podziałem w ramach samsarycznego cyklu gdy jest Avijja i koło w ruchu jest. Ale nie postrzega się pełności cyklu W/P tu i teraz (o czym część Theravady odtruta Buddhagosą prawi). IMHO należałoby postrzegać W/P w zakresie nie tylko w rozbiciu na 3 czasy ale tu i teraz.
Najzabawniejsze jest to, że zaawansowani w medytacji Mahajaniści postrzegają ciągły proces rodzenia się i umierania JA na bazie kontaktu i lgnięcia ALE nadaje się temu procesowi inne trochę znaczenie używając innej nomenklatury w dodatku wszystko przysłonięte jest postrzeganiem W/P TYLKO w rozbiciu na te 3 czasy.
To m.in. właśnie z tego powodu (dodajmy tu jeszcze kwestię niedualizmu i wszystkiego innego wymieszanego ze sobą) i mamy przekraczanie samsary i nibbany. A co ta kwestia przekraczania wywołała to brakłoby tu miejsca - ile tradycji, sekt itp. Szał pał. W dodatku Ostateczna Prawda po Szengtonowsku ociera się o Eternalizm (co także przyznaje wielu Tybetańskich mistrzów) - przez co musiał Szengton nieźle naprodukować się żeby obronić tez. Po grzyba tak komplikować Dhammę to ja nie mam pojęcia.
Tu najbliższy jest Nagardżuna, ZEN, Theravada. Reszta to nadbagaż - z całym szacunkiem do tych sekt/szkół.
Tak więc Ostateczna Prawda to Nibbana - niedualizm jest świetny na poziomie relatywnym...na poziomie -> Ostatecznym, Nibbany, Poza-egzystencjalnym nie da się nawet przyłożyć niedualizmu. WSZYSTKO dosłownie, cokolwiek by nie było powiedziane, jakikolwiek punkt odniesienia - nie da się przyłożyć do Nibbany. Bo po prostu ona nastaje w momencie przekroczenia stanu egzystencji więc kto miałby cokolwiek projektować i przykładać?
Ale tu zaczyna mieszać się w głowie Mahajanistom i nie mogą tego zrozumieć bo: W/P postrzegają w rozbiciu na 3 czasy. Gdyby widzieli - tu i teraz - jak na drodze W/P powstaje koncept JA zrozumieliby to i niedoszukiwaliby się przekraczania Nibbany ponieważ widząc W/P tu i teraz, zaakceptowaliby możliwość życia Oświeconego, jedzącego, pierdzącego - ale to już nie jest OSOBA. To jest Jednostka biologiczna bez wyobrażenia JA. Ta jednostka po ustaniu procesu biologicznego ciała odchodzi i już nigdy nie wraca - bo już jej nie ma. Już jej nie było w momencie Oświecenia - bo wygaszony został proces samoidentyfikacji...można rzec - Pustki.
I jeszcze na koniec coś, za co mogę dostać po twarzy. Wydaje mi się, jak to pisał jeden z Ajahnów..., że faktycznie powymyślano miriady rzeczy związanych z Oświeceniem w lęku przed utratą czegoś najcenniejszego dla nich - egzystencji. Myślę, że nie docenia się potęgi Niewiedzy...chronić egzystencji można bez kresu.
Ale jeśli się mylę i pozbyto się lęku o utratę tej najcenniejszej rzeczy - to jakim cudem jest parcie na przekraczanie Nieuwarunkowanego - liczy się na jakąś formę egzystencji? Trwania we wszechwiedzy? Stopienia się z Pustką? Stania się jednym z Pustką? A może te wyobrażenia powstały na poziomie którejś niematerialnej Jhany i zaczęto fizolować?
Wszelkie przekraczanie, samsarowanie i nibbanowanie to tylko pojęcia.
I na koniec: jak dla mnie, przekroczeniem samsary jak i nibbany jest postrzeżenie tu i teraz Prawdy, odcięcie wszelkiego konceptualnego myślenia i zatrzymanie autoidentyfikacji na drodze W/P - no i mamy przekroczenie. Jak wspomniałem, IMHO przekroczyć można cokolwiek z poziomu konwencji. Przekroczyć je jako koncepcje. Gdy tego się dokona nie ma niczego do przekraczania. I oto mamy Ostateczną Prawdę...jak powiadają z resztą w ZEN - mamy ją przed nosem gdziekolwiek spojrzymy tylko nie postrzegamy jej z powodu Niewiedzy. Ostateczna Prawda nie różni się faktycznie od samsary i nibbany bo to tylko koncepcje z poziomu wyobrażeń. Gdy usuniemy wyobrażenia mamy OP.
Dlatego pozostanę przy Theravadzie oraz Bodhidharmie, Huang-Po i innych...nie oczekując niczego więcej.
To tyle w temacie, dziękuję za uwagę i liczę na konstruktywne odniesienie się, bez wycieczek personalnych.
Tak więc Har-Dao...Mahajana ma rację co do tego, że samsara=nibbana - takich równości można mnożyć w nieskończoność póki jednostka TRWA. Kałuża = nibbana - niech ktoś to podważy. Na poziomie koncepcji to jest taka sama prawda jak samsara=nibbana. Mahajanie chodziło o przekroczenie koncepcji, wyjście poza koncepcje, poza dualizm...I MA RACJĘ. Szkoda tylko, że przy okazji rozmija się z Therą nie rozumiejąc, że ta OP to właśnie Nibbana (ale nie jako koncepcja tylko stan poza egzystencją - NIEUWARUNKOWANY - oczywiście nadęty niedualizm a nie spontaniczny boi się określeń i tak się finalnie ZAPĘTLA, że wisi z niczym tak na prawdę - a jaki wpływ ma to na progres to wolę nie myśleć).
W taki oto sposób widzę sprzeczności pomiędzy tymi wielkimi szkołami i w taki też widzę wspólny mianownik. Zwykłe nieporozumienia i pozorne sprzeczności - nic więcej.
Pozdrawiam