Dość banalna ta moja niewygodna „oryginalność”, zważywszy na fakt, że potrzeba transcendencji jest faktycznie nieusuwalnym składnikiem ludzkiej kondycji, powodującym to, że ludzie jak ognia – o czym niejednokrotnie mogłem się przekonać w trakcie prowadzonych na tym forum dyskusji – wystrzegają się poruszania wątków dotyczących prądów naturalizacji, jakie wraz z nowoczesnością i nauką zaczęły wlewać się w główny nurt myślenia religijnego. Oczywiście, to nie dziwi. Świadomość nieuniknionej zagłady, jaka pojawia się wraz z naturalistycznym światopoglądem, zaczyna nękać solipsystyczny światek ludzkiego samouwielbienia, i w „naturalny” sposób wzbudza zdrowy niepokój albo, jak kto chce, przerażenie. Przerażenie, które "naturalnie" najczęściej przeradza się w końcu w różnego rodzaju formy wyparcia. Owszem, buddyjska ideologia „Oświeconego Umysłu” ma dość silne właściwości halucynogenne i znieczulające, niemniej, nawet taki supertrip, nie jest w stanie do końca uchronić przed świadomością nadciągającego końca.Lo'tsa'wa pisze:Tomek był ostatnią osobą zachowującą merytoryczność i powagę, był ostatnią osobą tworzącą nowe tematy, pełne aktualnych treści, nie będące responsą na inne tematy i wątki a oryginalnością samą w sobie, zachowane w duchu pouczeń "tu i teraz", zgodne z naukami o osobistym doświadczeniu które ostatecznie zanegował.
+