@Igo
Stwierdzilem tylko, ze nie lubisz filozofowac.
Może w takim razie się wytłumaczę. Z natury jestem osobą dociekliwą i podobnie jak ty, stawiającą sobie (i nie tylko), wiele pytań. Jednak mój nawyk ciągłego myślenia i analizowania do tej pory prowadził mnie tylko do pomieszania. Natomiast solidna praca fizyczna (polecam rąbanie drewna na opał) często zdejmowała ze mnie nadmiar balastu, jaki ze sobą noszę. Dla mnie po prostu podejście analityczne nie jest zbyt skuteczne, ale uznaję różnorodność ludzkich typów - być może innym się to przydaje. Jak dla mnie żyjemy w świecie zalewu informacji - kolejne mi raczej nie pomogą.
Zatem kierujesz sie swoja intuicja
Oczywiście, że kieruję się swoją intuicją! To świetne narzędzie i wiele razy wyplątywało mnie z kłopotów, nad którymi wcześniej zawzięcie i bezskutecznie rozmyślałem. Nie jest dla mnie jasnym, na czym miałaby polegać twoim zdaniem ocena tych stanów świadomości - czy uważasz, że istnieje jakaś obiektywna instancja, która miałaby to oceniać? Nawet mistrz z uznanej linii przekazu może tylko sugerować się swoim subiektywnym doświadczeniem, a niejednokrotnie tekstami w przypadku stanów, których sam nie miał jeszcze możliwości doświadczyć. To ty wierzysz, że linia przekazu i poparcie innych uprawnia mistrza do udzielania bardziej obiektywnych nauk - niemniej jednak, wcale nie musi tak być. To subiektywna opinia, tak jak każda inna. Ktoś inny wierzy, że istnieje coś takiego jak niepokalane poczęcie i będzie popierał to autorytetem Biblii/wykładni swojej religii. W bezpośrednim kontakcie mistrz może okazać się niezbyt oświeconą osobą, a praktyki i rozwiązania które sugeruje - nieskuteczne. Możesz też zwyczajnie nie czuć się przez niego w żaden sposób inspirowany. W tym punkcie znowu trzeba kierować się intuicją i własnymi odczuciami. Nauki działają tak jak mistrz sugeruje? Właściwe nauki i właściwa rada, a więc i być może osoba właściwa, by jakichkolwiek rad Ci udzielać. Ale nie musi mieć to koniecznie odniesienia do twojego sąsiada. Ostatecznie i tak zawsze odwołujemy się do naszego subiektywnego doświadczenia. W pewnym sensie zatem, wszyscy polegamy na własnym widzimisię i jest to właściwie jedyna rzecz, do której możemy się odwołać. Nawet jeśli słuchamy rad innych i czytamy liczne książki, wszystko kończy się na naszym własnym doświadczeniu i odczuciach.
A dlaczego nie?
Czyby "praktyka" to byl dla Ciebie temat tabu ?
Co to znaczy dobrze uzyc intelektu ?
Dlatego, że zwyczajnie i z czystego lenistwa nie mam ochoty tłumaczyć każdego słówka, którego używam. A, że ty jak widzę za słówka lubisz chwytać, to uprzedziłem. Ale jak widać nie podziałało
Zostawię Cię z tymi pytaniami.
"Sprawy metafizczyne" sa z definicji poza doswiadczeniem wiec nie mozna ich bezposrednio doswiadczyc.
W takim razie użyję innego, być może lepiej pasującego terminu. Może doświadczenia mistyczne? Albo wizje? Albo doświadczenia w odmiennych stanach świadomości? Wybierzmy coś z tego.
Co to znaczy "lepszymi ludzmi" ?
Dla mnie wykładnia jest prosta - jeśli ktoś powoduje więcej cierpienia i pomieszania swoją postawą i działaniami, to staje się gorszym człowiekiem. Nie interesują mnie dalekosiężne skutki w przyszłych życiach, ale to, czego mogę doświadczyć, dlatego dla mnie osobiście np. twierdzenie że mistrz zrobił dobrze powodując u kogoś poważne problemy jest zwyczajnie nie na miejscu i znajduje odzwierciedlenie bardziej w sferze naszych oczekiwań, wizji i dywagacji, niż faktycznych skutków. Mamy zrozumienie dla mistrza, ale brakuje nam zrozumienia dla skrzywdzonego człowieka.
Jesli przyjmiemy, ze historia nas w ogole nie interesuje, to mozemy wyladowac na poduszce medytacyjnej u stop mistrza, ktory nie jest autentyczny po prostu.
Kto decyduje, że mistrz jest autentyczny? To ty stwarzasz mistrza i ucznia - przede wszystkim masz do czynienia po prostu z drugą ludzką istotą, choć i to jest być może za dużo powiedziane. I znów - co czyni mistrza autentycznym? Linia przekazu? Jak dla mnie to co sobą reprezentuje i czy jego nauki działają w moim życiu, te dwa czynniki czynią go autentycznym.
Ale jesli ktos chce podazac sciezka Buddy Siakjamuniego i wyzwolic sie z samsary - to moim zdaniem, kwestia historycznosci, autentycznosci ma kluczowe znaczenie.
Gdyby zrozumienie natury rzeczywistości zależało od bycia buddystą, Budda nigdy nie osiągnąłby oświecenia. W tekstach Dzogczen wspomina się o tym, że natura umysłu nie jest zależna od niczego, w zen też podkreśla się niezliczoną ilość środków które mogą ostatecznie doprowadzić cię do oświecenia. Być może drzewo zobaczone na drodze spowoduje wgląd w naturę rzeczywistości. Z obserwacji przyrody zresztą można się bardzo wiele nauczyć. Jaką masz gwarancję, że nie zostaną odnalezione dokumenty, które unieważnią twoją linię przekazu? I jakie dokumenty musi mieć oświecony, żeby przekazać innym to co zrozumiał? Kto i na podstawie czego może decydować, kto jest oświecony, a kto nie? Wreszcie, kto jest gwarantem, że nie zabłądzisz bardziej, będąc mimo wszystko w obrębie linii przekazu uznanej za autentyczną? I kto to może ocenić? I znów wracamy do punktu odniesienia, czyli własnej intuicji i subiektywnych odczuć (i wiary), popartych niekiedy subiektywnym, kolektywnym poparciem otoczenia.
Skoro samsara i nirwana są od siebie nieoddzielne, to z czego chcesz się wyzwolić? Cały widz polega na tym (w mojej opinii), żeby zobaczyć, jakimi rzeczy są. I znów - tobie może Ci się wydawać że wiesz, a tak naprawdę nie wiesz. Kto to może potwierdzić? Być może Buddzie tylko się wydawało że zrozumiał o co chodzi, co wtedy? Myślę, że wszyscy mamy mniej punktów odniesienia, niż wydaje nam się, że mamy. Niemniej, wiara w prawdziwość ścieżki jest wygodna psychologicznie i wręcz niezbędna by nią podążać. A nasze "bezpośrednie" doświadczenia mogą być małymi wskazówkami, udowadniającymi, że zmierzamy w dobrym kierunku.
PS. Wszystkie pytania które postawiłem są czysto teoretyczne. Sam wierzę w prawdziwość i skuteczność dharmy. Niemniej, uważam, że takie pytania muszą być w tej sprawie postawione. Natura rzeczywistości i prawda na jej temat (a więc punkt pierwotny wszystkich dharm) nie jest też dla mnie czymś ekskluzywnym i zarezerwowanym tylko dla ludzi, którzy mianują się buddystami.
@Tomek
Nie robi mi różnicy, żeby nie było, jak się określasz, ale czy nie uważasz, że w takim wypadku nazywanie się buddystą jest nieco wprowadzające w błąd?