kunzang pisze:
Celem jest natura buddy i to powinno być jasne, kierunkiem jest bodhiczitta i to także powinno być jasne, jednak w związku z tym nie powinno się mieć jakichkolwiek oczekiwań, ponieważ to blokuje rozwój praktyki, po prostu opóźnia jej realizację, lub prowadzi do odejścia od praktyki.
Jeżeli ma miejsce praktyka yidama, to celem nie jest zrealizowanie owego yidama, a celem jest zrealizowanie natury buddy poprzez realizację owego yidama. Natomiast, gdy zaczynam praktykę yidama i mam w związku z tym jakieś oczekiwania, to nie odnoszę się bezpośrednio do yidama ale do swych oczekiwań jak to powinno być, do swych wyobrażeń na ten temat - a jak to w istocie ma być, to funduje nam właśnie yidam w związku z praktyką yidama. Nie mając w związku z tym żadnych oczekiwań, daję przestrzeń na to, by właściwości yidama manifestowały się w pełni /nie ograniczam tego swymi oczekiwaniami/, a to w jakim tempie będzie się to manifestowało, jest zależne od mej praktyki, a nie od mych oczekiwań - me oczekiwania w niczym tu nie pomogą.
Otóż to.
W takim poglądzie robimy praktykę, ale to, co praktyka robi z nami pozostawiamy praktyce, a nie własnemu widzimisie - oczekiwaniom.
W ten sposób dajemy szanse na to, aby stało się to co ma się stać. A to co się ma stać przekracza całkowicie umysł, więc nie da się ani o tym pomyśleć, ani tego wyobrazić, ani zrozumieć. Więc po co się z tym tak zameczać, lepiej pozwolić aby po prostu rzeczy działy się swoim naturalnym torem. A naturalny tor jest taki, że "z ziaren zielonej fasolki, nigdy nie wyrasta żółta fasolka".
Jeżeli chemy osiągnąć to, co osiągają nasi nauczyciele, jeżeli naprawdę chcemy poznać to, na co nauczanie wskazuje, to musimy dać tą szansę na pojawienie się owoców, w przeciwieństwie do oczekiwania jakichśtam rezultatów - wyników własnego rozumienia i zakręconych wizji, które w naszym to odczuciu (na podstawie onego zamotanego rozumowania) mają się przecież wydarzyć. Klapa.
To sa jakby dwa różne tematy - oczekiwanie rezultatu, a oczekiwanie pojawienia się formy rezultatu.
Jeżeli ktoś mi podaje jakiś przepis na potrawę (Dharma -> Wyzwolenie) a ja mam zamiar tego skosztować, to moim zadaniem jest robienie wg. przepisu używając odpowienich składników. Oczekuję, że jak to zrobie, to zjem to, co będzie wynikiem pichcenia potrawy. Ale to, jaki to będzie miało smak, jest oczekiwaniem pojawienia się formy rezultatu. Skąd mogę to wiedzieć, jak smakuje potrawa, której nigy nie jadłem.? Jak mam mało wiary, czy to w ogóle ma sens, mogę pójśc na weekendowy retrit, praktykować na 100% a okazuje się iż daje się mieć choć to doświadczenie polizania sprawy. Mało, ale jednak bardzo dużo.
Na ten temat smaku można mieć jakieś pojęcie - ale będzie to tylko wyobrażeniem w oparciu o przeszłe doświadczenie i zdolności rozumowego pojmowania. Wzięcie tego wyobrażenia jako coś autentycznego, aktualnego to przecież wielki błąd. No nie? Do czasu skosztowania i tak jest poza zasięgiem - wielkie "nie wiem" - więc w czym oczekiwania co do tego, jak to smakuje miały by pomóc?
I tak też często wychodzi w praktyce - jak się coś osiąga, to dopiero potem człowiek wali się w czoło jaki tak naprawdę był głupi, myśląc różne rzeczy na temat czegoś, co potem okazało się być zupełnie czym innym
Pozdrawiam
/M