Zazdrosc
Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx
Zazdrosc
Witam,
nie chce sie wdawac zbytnio w szczegoly, bo nie dotyczy to tylko mnie, ogranicze sie tylko do tego, ze moja partnerka jest naprawde wyjatkowo zazdrosna i powoduje to u niej ogromne cierpienie, ja z kolei nie jestem w stanie, nie potrafie uniknac wszystkich rzeczy, ktore te zazdrosc powoduja. Cala ta sytuacja gromadzi z pewnoscia duzo zlej karmy zarowno u mnie jak i u niej. Wszelkie tlumaczenia i rozmowy do niczego nie prowadza, jedynie do jeszcze wiekszego cierpienia. Proba wytlumaczenia braku sensu zazdrosci "w duchu buddyjskim" tez nie odnosi skutku, bo wydaje mi sie, ze ciezko jej to zrozumiec i ulozyc jeszcze na tyle zeby sie tej zazdrosci pozbyc. Moje pytanie wiec brzmi, co moge zrobic zeby jej pomoc? Wiem, ze to nie jest poradnia psychologiczna ani nic podobnego, dlatego nie prosze tu o tego typu porady, mam raczej na mysli, co moge zrobic z buddyjskiego punktu widzenia.
nie chce sie wdawac zbytnio w szczegoly, bo nie dotyczy to tylko mnie, ogranicze sie tylko do tego, ze moja partnerka jest naprawde wyjatkowo zazdrosna i powoduje to u niej ogromne cierpienie, ja z kolei nie jestem w stanie, nie potrafie uniknac wszystkich rzeczy, ktore te zazdrosc powoduja. Cala ta sytuacja gromadzi z pewnoscia duzo zlej karmy zarowno u mnie jak i u niej. Wszelkie tlumaczenia i rozmowy do niczego nie prowadza, jedynie do jeszcze wiekszego cierpienia. Proba wytlumaczenia braku sensu zazdrosci "w duchu buddyjskim" tez nie odnosi skutku, bo wydaje mi sie, ze ciezko jej to zrozumiec i ulozyc jeszcze na tyle zeby sie tej zazdrosci pozbyc. Moje pytanie wiec brzmi, co moge zrobic zeby jej pomoc? Wiem, ze to nie jest poradnia psychologiczna ani nic podobnego, dlatego nie prosze tu o tego typu porady, mam raczej na mysli, co moge zrobic z buddyjskiego punktu widzenia.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Zazdrosc
dmuchając na zimne... proszę wypowiadających się o trzymanie się tegofenikt pisze:(...) mam raczej na mysli, co moge zrobic z buddyjskiego punktu widzenia.
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Zazdrosc
1. zaprowadź ją do psychoterapeuty. żeby się trzymac tematyki panelu dodam, ze moze to byc terapeuta buddysta :>
2. odejdź od niej. szkoda się meczyc, bo chorobliwa zazdrość to straszna choroba. ty bedziesz mial spokoj, ona tez, do czasu, az znajdzie sobie kolejną ofiarę :>
2. odejdź od niej. szkoda się meczyc, bo chorobliwa zazdrość to straszna choroba. ty bedziesz mial spokoj, ona tez, do czasu, az znajdzie sobie kolejną ofiarę :>
Radical Polish Buddhism
Re: Zazdrosc
1. To jest w trakcie, ale leczenie czegos takiego trwa naprawde dlugo
2. Odpada Rozumiem Twoj punkt widzenia i w pewnych okolicznosciach tak bym pewnie zrobil. Z drugiej strony ciezko mi sobie wyobrazic znalezienie lepszej kobiety niz ona Gdyby niejako "wylaczyc" ta zazdrosc oczywiscie.
Tak czy owak malo to buddyjskie rady mimo to dziekuje
2. Odpada Rozumiem Twoj punkt widzenia i w pewnych okolicznosciach tak bym pewnie zrobil. Z drugiej strony ciezko mi sobie wyobrazic znalezienie lepszej kobiety niz ona Gdyby niejako "wylaczyc" ta zazdrosc oczywiscie.
Tak czy owak malo to buddyjskie rady mimo to dziekuje
All laid back and stuff...
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Zazdrosc
po prostu jakos nie widze tutaj zastosowania buddyzmu, no chyba ze twoja kobieta zacznie medytowac, zglebiac nauki itp. itd.fenikt pisze:Tak czy owak malo to buddyjskie rady mimo to dziekuje
zazdrosc wynika z zaburzonego obrazu wlasnej osoby, najczesciej bardzo zanizonego poczucia wlasnej wartosci. wiec aby sie z tego wyleczyc, to trzeba ponaprawiac psychikę i ego. do tego lepsza jest imho terapia. buddyzm owszem tez moze pomoc, ale np. idac raczej od strony ukazania, ze ego, to nie to czym nam sie wydaje wtedy uczucie zazdrosci powinno odpasc w miare naturalnie. ale do tego to trzeba zaczac stosowac buddyjską technologię we wlasnym zyciu, a nie wiem, czy twoja kobieta chce to w ogole robic.
tak czy inaczej - powodzenia. dla niej, dla ciebie i dla was
Radical Polish Buddhism
Re: Zazdrosc
W takim razie caly ten temat nie bardzo ma sens Nie wiem w zasadzie na co liczylem, ale chyba na to, ze istnieja jakies nauki na temat, jak sobie radzic z zazdroscia innych i jak im w tym pomagac. Jesli czegos takiego nie ma, temat nadaje sie do usuniecia
Dziekuje za zyczenia, Tobie (Wam?) tez powodzenia!
Dziekuje za zyczenia, Tobie (Wam?) tez powodzenia!
All laid back and stuff...
- Intraneus
- ex Moderator
- Posty: 3671
- Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
- Tradycja: Youngdrung Bon
- Lokalizacja: Pless/Silesia
Re: Zazdrosc
powoli, powoli, daj sie wypowiedziec innym, zapewne będą mieli inne zdanie niz jafenikt pisze:W takim razie caly ten temat nie bardzo ma sens
ja tu jestem raczej znany z mniej pokornego podejscia do buddyzmu i nie tylko
Radical Polish Buddhism
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zazdrosc
Witaj,
Mistrz zen Seung Sahn nauczał, że wszystko w świecie czujących istot pojawia się z powodu jakiejś pierwotnej przyczyny (karmicznej przyczyny) która łączy się następnie z jakimiś warunkami (uwarunkowaniami). W wyniku zetknięcia się karmicznych przyczyn z warunkami powstaje jakiś rezultat, na przykład cierpienie. Zasadniczo, można próbować zmienić dwie rzeczy pierwotną przyczynę lub warunki. Silne przywiązanie do jakiegoś rodzaju emocji jak pożądanie, gniew czy zazdrość, które towarzyszy komuś przez całe życie należy do tej pierwszej kategorii tzn. do karmicznych przyczyn. Dobrym narzędziem pracy z pierwotnymi przyczynami jest buddyjska praktyka. W buddyźmie uważa się, że mocna czy też gorliwa praktyka wypala (rozpuszcza) karmiczne przyczyny. Mistrz zen Seung Sahn powiedział o tym tak: ,,W języku japońskim słowo gorliwość znaczy ,,rozgrzewać serce”. Jeśli rozgrzejesz swoje serce, ta karma, która jest jak blok lodu, stopnieje i stanie się cieczą. A jeśli będziesz ją dalej rozgrzewał, stanie się parą i ulotni się. Ci, którzy praktykują, dochodzą do stopienia swych przeszkód i przywiązań.” Ale jest jeden warunek, żeby zmienić swoją karmę poprzez gorliwą praktykę trzeba przede wszystkim chcieć ją zmienić.
Drugą możliwością jest zmiana warunków. W Twoim przypadku mogłoby to na przykład oznaczać zmianę Twoich zachowań, które powodują zazdrość u Twojej partnerki albo nawet zmianę partnerki czyli po prostu rozstanie się.
W szkole Kwan Um często mówimy, że są dwa rodzaje strategii: wielkie strategie i małe strategie. Zmiana karmicznych przyczyn należy do wielkich strategii bo powoduje gruntowne przeobrażenie ludzkiego życia. Ale istnieją oprócz tego małe strategie. Są to różne, dość powszechnie stosowane, ,,konwencjonalne” sposoby rozwiązania jakiegoś konkretnego problemu. Na przykład rozmowy, zawieranie umów co do pewnych sytuacji czy zachowań, korzystanie z pomocy psychologa itp. Tutaj jednak przydatna jest właśnie analiza szczegółów.
W każdym razie pamiętaj o jednej rzeczy. Nikt za Ciebie tego problemu nie rozwiąże. Dobre rady są tylko dobrymi radami. Ostatecznie musicie rozwiązać ten problem sami.
Pozdrawiam Ciebie i Twoją partnerkę.
Leszek
może właśnie te szczegóły są tutaj najważniejsze i może te szczegóły powinieneś przede wszystkim przeanalizować?fenikt pisze: Witam,
nie chce sie wdawac zbytnio w szczegoly
Przede wszystkim komu chcesz tak naprawdę pomóc, czy rzeczywiście jej?fenikt pisze: Moje pytanie wiec brzmi, co moge zrobic zeby jej pomoc?
Mistrz zen Seung Sahn nauczał, że wszystko w świecie czujących istot pojawia się z powodu jakiejś pierwotnej przyczyny (karmicznej przyczyny) która łączy się następnie z jakimiś warunkami (uwarunkowaniami). W wyniku zetknięcia się karmicznych przyczyn z warunkami powstaje jakiś rezultat, na przykład cierpienie. Zasadniczo, można próbować zmienić dwie rzeczy pierwotną przyczynę lub warunki. Silne przywiązanie do jakiegoś rodzaju emocji jak pożądanie, gniew czy zazdrość, które towarzyszy komuś przez całe życie należy do tej pierwszej kategorii tzn. do karmicznych przyczyn. Dobrym narzędziem pracy z pierwotnymi przyczynami jest buddyjska praktyka. W buddyźmie uważa się, że mocna czy też gorliwa praktyka wypala (rozpuszcza) karmiczne przyczyny. Mistrz zen Seung Sahn powiedział o tym tak: ,,W języku japońskim słowo gorliwość znaczy ,,rozgrzewać serce”. Jeśli rozgrzejesz swoje serce, ta karma, która jest jak blok lodu, stopnieje i stanie się cieczą. A jeśli będziesz ją dalej rozgrzewał, stanie się parą i ulotni się. Ci, którzy praktykują, dochodzą do stopienia swych przeszkód i przywiązań.” Ale jest jeden warunek, żeby zmienić swoją karmę poprzez gorliwą praktykę trzeba przede wszystkim chcieć ją zmienić.
Drugą możliwością jest zmiana warunków. W Twoim przypadku mogłoby to na przykład oznaczać zmianę Twoich zachowań, które powodują zazdrość u Twojej partnerki albo nawet zmianę partnerki czyli po prostu rozstanie się.
W szkole Kwan Um często mówimy, że są dwa rodzaje strategii: wielkie strategie i małe strategie. Zmiana karmicznych przyczyn należy do wielkich strategii bo powoduje gruntowne przeobrażenie ludzkiego życia. Ale istnieją oprócz tego małe strategie. Są to różne, dość powszechnie stosowane, ,,konwencjonalne” sposoby rozwiązania jakiegoś konkretnego problemu. Na przykład rozmowy, zawieranie umów co do pewnych sytuacji czy zachowań, korzystanie z pomocy psychologa itp. Tutaj jednak przydatna jest właśnie analiza szczegółów.
W każdym razie pamiętaj o jednej rzeczy. Nikt za Ciebie tego problemu nie rozwiąże. Dobre rady są tylko dobrymi radami. Ostatecznie musicie rozwiązać ten problem sami.
Pozdrawiam Ciebie i Twoją partnerkę.
Leszek
- Jakub Safjański
- Posty: 557
- Rejestracja: wt sty 01, 2008 17:30
- Tradycja: zen, Sanbo-Kyodan
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zazdrosc
Witam, dziekuje za odpowiedzi.
Leszku, oczywiscie, zdaje sobie sprawe , ze problem musimy rozwiazac sami. W ciagu poltorej roku tego problemu uwierz mi, ze probowalem roznych srodkow. Problem lezy w tym, ze aby w pelni spelnic jej oczekiwania musialbym chodzic z zawiazanymi oczami po ulicy, a najlepiej jakbym siedzial w klatce, a przykro mi raczej nie jest to mozliwe Dopiero teraz zdecydowala sie na psychoterapie , a na jej efekty trzeba bedzie czekac z pewnoscia przynajmniej rok.
Ze wzgledu na szacunek do jej prywatnosci wolalbym nie zdradzac szczegolow.
Probowalem nieraz zachecic ja do pojsca do ktoregos osrodka, wysylalem jej nieraz zapisy wykladow, czy tez jakies artykuly, rozmawialem z nia a praktyce i buddyzmie jako taki, nie wyraza jednak wiekszego zainteresowania. Mysle, ze to tez kwestia depresji, w koncu w takim stanie nie ma sie wiekszej ochoty interesowac sie czymkolwiek.
Mysle, ze zle postawilem tu pytanie. Ja nie prosze Was o podanie rozwiazania problemu, jedynie o jakies rady dotyczace wspierania i pomagania osobie, ktora dreczy zazdrosc, w tym przypadku mojej partnerki. Rady powiedzmy "w duchu buddyjskim", moga to byc nawet mantry, albo o podanie jakiejs medytacji, ktora jest dosc prosta, nie wymaga znajomosci dharmy, a ktora moglbym jej polecic, zeby mogla sie troche uspokoic i bardziej z dystansem spojrzec na zycie.
Jesli chodzi o motywacje, nie bede tu udawal swietego, oczywiscie, chodzi mi rowniez o moje dobro, niemniej jednak moja glowna motywacja jest pomoc dla niej. Przeciez gdyby motywowala mnie tylko egoistyczna postawa, nie wahalbym sie i dawna ja zostawil, znalazlbym sobie kogos, kto nie ma takiego problemu.
Jeszcze raz powtorze, nie prosze Was o "zyciowa porade" ani nic podobnego, mialem na mysli to, czy istnieja w buddyzmi konkretne metody lub praktyki, ktore moge wykonywac ja, lub moja partnerka, ktore moga pomoc w przypadku naprawde silnej zazdrosci.
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za wypowiedzi.
Leszku, oczywiscie, zdaje sobie sprawe , ze problem musimy rozwiazac sami. W ciagu poltorej roku tego problemu uwierz mi, ze probowalem roznych srodkow. Problem lezy w tym, ze aby w pelni spelnic jej oczekiwania musialbym chodzic z zawiazanymi oczami po ulicy, a najlepiej jakbym siedzial w klatce, a przykro mi raczej nie jest to mozliwe Dopiero teraz zdecydowala sie na psychoterapie , a na jej efekty trzeba bedzie czekac z pewnoscia przynajmniej rok.
Ze wzgledu na szacunek do jej prywatnosci wolalbym nie zdradzac szczegolow.
Probowalem nieraz zachecic ja do pojsca do ktoregos osrodka, wysylalem jej nieraz zapisy wykladow, czy tez jakies artykuly, rozmawialem z nia a praktyce i buddyzmie jako taki, nie wyraza jednak wiekszego zainteresowania. Mysle, ze to tez kwestia depresji, w koncu w takim stanie nie ma sie wiekszej ochoty interesowac sie czymkolwiek.
Mysle, ze zle postawilem tu pytanie. Ja nie prosze Was o podanie rozwiazania problemu, jedynie o jakies rady dotyczace wspierania i pomagania osobie, ktora dreczy zazdrosc, w tym przypadku mojej partnerki. Rady powiedzmy "w duchu buddyjskim", moga to byc nawet mantry, albo o podanie jakiejs medytacji, ktora jest dosc prosta, nie wymaga znajomosci dharmy, a ktora moglbym jej polecic, zeby mogla sie troche uspokoic i bardziej z dystansem spojrzec na zycie.
Jesli chodzi o motywacje, nie bede tu udawal swietego, oczywiscie, chodzi mi rowniez o moje dobro, niemniej jednak moja glowna motywacja jest pomoc dla niej. Przeciez gdyby motywowala mnie tylko egoistyczna postawa, nie wahalbym sie i dawna ja zostawil, znalazlbym sobie kogos, kto nie ma takiego problemu.
Jeszcze raz powtorze, nie prosze Was o "zyciowa porade" ani nic podobnego, mialem na mysli to, czy istnieja w buddyzmi konkretne metody lub praktyki, ktore moge wykonywac ja, lub moja partnerka, ktore moga pomoc w przypadku naprawde silnej zazdrosci.
Pozdrawiam serdecznie i dziekuje za wypowiedzi.
All laid back and stuff...
-
- Senior User
- Posty: 3168
- Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Soen
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zazdrosc
To sprawa chyba się trochę wyjaśniła. Jeśli ona nie jest zainteresowana buddyjską praktyką to ,,wciskanie" jej jakiejś buddyjskiej praktyki moim zdaniem nie ma sensu. Wszystko zależy od tego co ona lubi i co jej odpowiada. Każdy rodzaj praktyki może być pomocny pod warunkiem, że ktoś jest tym zainteresowany i wogóle chce to robić. Jeśli Ty praktykujesz w jakiejś buddyjskiej tradycji to chyba najlepiej znasz swoje podwórko więc może coś z tego podwórka właśnie. A może po prostu jej potrzebna jest terapia czy jakieś leki i oparcie w Tobie i to właśnie będzie najlepsza metoda. Moim zdaniem wszystko zależy od tego jaka jest faktyczna przyczyna tej zazdrości, gdzie tkwią korzenie problemu. Są ludzie którym w tego typu ,,psychologicznych" problemach pomaga terapia czy jakieś leki a są tacy (znam) którym takie rzeczy nie pomagają a pomaga im praktyka.fenikt pisze:Probowalem nieraz zachecic ja do pojsca do ktoregos osrodka, wysylalem jej nieraz zapisy wykladow, czy tez jakies artykuly, rozmawialem z nia a praktyce i buddyzmie jako taki, nie wyraza jednak wiekszego zainteresowania. Mysle, ze to tez kwestia depresji, w koncu w takim stanie nie ma sie wiekszej ochoty interesowac sie czymkolwiek.
Mysle, ze zle postawilem tu pytanie. Ja nie prosze Was o podanie rozwiazania problemu, jedynie o jakies rady dotyczace wspierania i pomagania osobie, ktora dreczy zazdrosc, w tym przypadku mojej partnerki. Rady powiedzmy "w duchu buddyjskim", moga to byc nawet mantry, albo o podanie jakiejs medytacji, ktora jest dosc prosta, nie wymaga znajomosci dharmy, a ktora moglbym jej polecic, zeby mogla sie troche uspokoic i bardziej z dystansem spojrzec na zycie.
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Zazdrosc
W Kwan Um robilibyśmy kilka tysięcy (2-3 tysiące) powtórzeń dziennie mantry związanej z Awalokiteśwarą w intencji osoby z problemem.fenikt pisze:Rady powiedzmy "w duchu buddyjskim", moga to byc nawet mantry, albo o podanie jakiejs medytacji, ktora jest dosc prosta, nie wymaga znajomosci dharmy, a ktora moglbym jej polecic, zeby mogla sie troche uspokoic i bardziej z dystansem spojrzec na zycie.
Dokładnie. To po prostu nie działa.leszek wojas pisze:eśli ona nie jest zainteresowana buddyjską praktyką to ,,wciskanie" jej jakiejś buddyjskiej praktyki moim zdaniem nie ma sensu.
Pzdr
Piotr
Re: Zazdrosc
Chyba dalej nie do konca zrozumieliscie o co mi chodzilo
Terapia, psycholog, leki, wparcie, rozmowy, whatever -> to wszystko jest. Chodzilo mi mniej wiecej o to co napisal iwanxxx, OM MANI PEME HUNG i do przodu Mysle, ze nie ma sensu wlasciwie dalej ciagnac tego watku, jezeli mozna, prosilbym jakiegos moderatora o usuniecie go (ze wzgledu na prywatnosc mojej partnerki).
Dzieki za rady i powodzenia!!
Terapia, psycholog, leki, wparcie, rozmowy, whatever -> to wszystko jest. Chodzilo mi mniej wiecej o to co napisal iwanxxx, OM MANI PEME HUNG i do przodu Mysle, ze nie ma sensu wlasciwie dalej ciagnac tego watku, jezeli mozna, prosilbym jakiegos moderatora o usuniecie go (ze wzgledu na prywatnosc mojej partnerki).
Dzieki za rady i powodzenia!!
All laid back and stuff...
Re: Zazdrosc
Z buddyjskiego punktu widzenia? No to widzieć (widzisz i ona też pewnie widzi, a jak się poczuje lepiej, to i lepiej zobaczy). Współczuć, współczuć, współczuć (i jej, i sobie, i wszystkim uwikłanym w zazdrość). I cierpliwość, cierpliwość, cierpliwość (bo w depresji i z takim, zapewne fatalnym, czuciem siebie, to ona rzeczywiście szybko nie da rady). Wynika z Twojej wypowiedzi, że i tak robisz co się da, a ona, skoro poszła na terapię, też.
Dobrze życzę, pozdrawiam.
Dobrze życzę, pozdrawiam.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Zazdrosc
Zazdrość to w pewnym stopniu wynik zbyt niskiej samooceny. Samoocena rośnie (a tym samym zazdrość maleje), jeśli czujemy, że nasze życie przedstawia jakąś wartość. Najlepiej, żeby to odczucie nie było tylko naszym prywatnym, lecz również, żeby inni oceniali nas jako wartościowych ludzi. Tylko jak zrobić coś wartościowego dla innych, skoro samemu ma się poczucie niedowartościowania? A jednak można coś takiego robić zaczynając np. od tej medytacji:fenikt pisze: Jeszcze raz powtorze, nie prosze Was o "zyciowa porade" ani nic podobnego, mialem na mysli to, czy istnieja w buddyzmi konkretne metody lub praktyki, ktore moge wykonywac ja, lub moja partnerka, ktore moga pomoc w przypadku naprawde silnej zazdrosci.
http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=35
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: Zazdrosc
jw,
zdaje sie, ze zakladasz z gory, ze wszyscy pragna czynic dobro i przynosic pozytek wszystkim istotom, a jak wiadomo wcale tak nie jest
Tak czy siak, dziekuje, z pewnoscia zaproponuje jej ta medytacje, ktora swoja droga znalem
Pozdrawiam
zdaje sie, ze zakladasz z gory, ze wszyscy pragna czynic dobro i przynosic pozytek wszystkim istotom, a jak wiadomo wcale tak nie jest
Tak czy siak, dziekuje, z pewnoscia zaproponuje jej ta medytacje, ktora swoja droga znalem
Pozdrawiam
All laid back and stuff...
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Zazdrosc
Nie jest, bo nie wiedzą, jak pożyteczne jest to dla nich samychfenikt pisze:zdaje sie, ze zakladasz z gory, ze wszyscy pragna czynic dobro i przynosic pozytek wszystkim istotom, a jak wiadomo wcale tak nie jest
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: Zazdrosc
Możesz sobie znaleźć dziewczynę buddystykę. Generalnie, związek gdy jedna osoba praktykuje buddyzm, a druga nie, zatrzymuje albo nawet cofa rozwój osoby praktykującej. Z punktu widzenia praktyki buddyskiej, lepiej żyć samemu niż z kimś kto ma jakieś głębokie neurozy.fenikt pisze:Moje pytanie wiec brzmi, co moge zrobic zeby jej pomoc? Wiem, ze to nie jest poradnia psychologiczna ani nic podobnego, dlatego nie prosze tu o tego typu porady, mam raczej na mysli, co moge zrobic z buddyjskiego punktu widzenia.
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Zazdrosc
Jesteś gotów wziąć na siebie odpowiedzialność za taką poradę rzuconą anonimowo w eter?tomo pisze:Możesz sobie znaleźć dziewczynę buddystykę. Generalnie, związek gdy jedna osoba praktykuje buddyzm, a druga nie, zatrzymuje albo nawet cofa rozwój osoby praktykującej. Z punktu widzenia praktyki buddyskiej, lepiej żyć samemu niż z kimś kto ma jakieś głębokie neurozy.fenikt pisze:Moje pytanie wiec brzmi, co moge zrobic zeby jej pomoc? Wiem, ze to nie jest poradnia psychologiczna ani nic podobnego, dlatego nie prosze tu o tego typu porady, mam raczej na mysli, co moge zrobic z buddyjskiego punktu widzenia.
Pzdr
Piotr
Re: Zazdrosc
Uzasadnij, proszę. Jesteśmy w panelu 'Dharma' wiec proszę o bezpośrednie odwołanie do nauk Buddy.tomo pisze:Generalnie, związek gdy jedna osoba praktykuje buddyzm, a druga nie, zatrzymuje albo nawet cofa rozwój osoby praktykującej.
Re: Zazdrosc
Przykładowo, jeśli ktoś jest w takim związku, to nie może praktykować efektywnie wadżrajany. Z wyższymi praktykami są związane samaya, które są łamane przez uprywanie seksu z osobą, która nie ma zaufania do Dharmy (Kongtrul Rinpocze, Buddyjska Etyka).airavana pisze:Uzasadnij, proszę. Jesteśmy w panelu 'Dharma' wiec proszę o bezpośrednie odwołanie do nauk Buddy.tomo pisze:Generalnie, związek gdy jedna osoba praktykuje buddyzm, a druga nie, zatrzymuje albo nawet cofa rozwój osoby praktykującej.
Nauczyciele w obrębie buddyzmu tybetańskiego mówią, że związek z takim partnerem (niezależnie czy się praktykuję wadżrajanę) tworzy przeszkodzy na drodze, przez co trudniej jest realizować obietnicę Bodhisattwy. Jeśli ktoś tego ode mnie tego chce, to poszukam na to cytatów. ^-^
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Zazdrosc
Tomo, czyli w takim razie, skoro moja żona nie praktykuje buddyzmu, pozostaje mi się rozwieść
Pozdrawiam
/M
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Zazdrosc
Być może wskazówki takie mają związek z historyczno-społecznymi uwarunkowaniami? W dawnym Tybecie ktoś, kto nie miał zaufania do Dharmy, był zapewne kimś, kto z premedytacją nie stosował się do żadnych etycznych wskazań i miał w nosie dobro innych ludzi. Krótko mówiąc, musiała to być niezła kanaliatomo pisze: Przykładowo, jeśli ktoś jest w takim związku, to nie może praktykować efektywnie wadżrajany. Z wyższymi praktykami są związane samaya, które są łamane przez uprywanie seksu z osobą, która nie ma zaufania do Dharmy (Kongtrul Rinpocze, Buddyjska Etyka).
Nauczyciele w obrębie buddyzmu tybetańskiego mówią, że związek z takim partnerem (niezależnie czy się praktykuję wadżrajanę) tworzy przeszkodzy na drodze, przez co trudniej jest realizować obietnicę Bodhisattwy.
Ręczę, że na Zachodzie nie trzeba mieć zaufania do Dharmy, by nawiązywać poprawne relacje z innymi ludźmi, włącznie z uszanowaniem kwestii praktyk religijnych partnera.
Natomiast z jednym się mogę zgodzić: obietnicę bodhisattwy trudniej praktykuje się wobec tzw. trudnych ludzi. Ale przecież nie na tym polega praktykowanie bodhiczitty, by kierować ją wyłącznie ku ludziom, z którymi żyje się nam miło i prosto?
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: Zazdrosc
tomo, w takim razie nie pozostaje mi nic innego jak nie praktykowac Nie zostawie w zadnym wypadku kobiety, ktora kocham, dlatego ze bedzie mi to przeszkadzac w rozwoju duchowym. Moze moje oddanie do Dharmy nie jest w takim razie wystarczajaco wielkie, zeby zdobyc sie na takie poswiecenie Ja osobiscie odbieram te wszystkie problemy jako swoisty rodzaj praktyki i rozwoj oswieconej postawy Pozwala mi to rozwinac swoja cierpliwosc, wspolczucie i madrosc, pozwala mi tez zrozumiec lepiej samsare i daje motywacje ku temu, aby sie z niej wyzwolic i pomagac w tym wszystkim istotom. Ale widocznie moja interpretacja Nauk jest niewlasciwa i tak naprawde w swoim rozwoju stoje w miejscu, albo nawet sie cofam. Tak czy siak, pozostane przy swoich przekonaniach i wierze, ze przyniesie to pozytek zarowno mi jak i innym ludziom, istotom, z ktorymi bede mial jakakolwiek relacje. Nie pamietam, kto, ani nie przytocze dokladnego cytatu, ale pamietam, ze ktorys z nauczycieli mowil, ze trudni ludzie, ktorych napotykamy na sciezce rozwoju, sa dla niej najwiekszym motorem. Miedzy innymi dlatego, przy praktykowaniu medytacji schronienia, wyobrazamy sobie pomiedzy nami, a drzewem schronienia, wszystkich tych, ktorzy sprawiaja nam trudnosci. Przynajmniej ja osobiscie tak to interpretuje.
Pozdrawiam i dziekuje za wypowiedzi
Pozdrawiam i dziekuje za wypowiedzi
All laid back and stuff...
Re: Zazdrosc
Ale zaden z nauczycieli nie mowi, ze realizacja obietnicy bodhisattwy jest w takim zwiazku niemozliwa. A to ze nie jest latwa, no coz... w idealnych warunkach to mozna sobie co innego praktykowac, ale na pewno nie buddyzm.tomo pisze:Nauczyciele w obrębie buddyzmu tybetańskiego mówią, że związek z takim partnerem (niezależnie czy się praktykuję wadżrajanę) tworzy przeszkodzy na drodze, przez co trudniej jest realizować obietnicę Bodhisattwy.
A tak na marginesie - na czym polega obietnica bodhisattwy?
Re: Zazdrosc
Nie przytocze dokladnego tekstu, ale chodzi o to, ze skladasz obietnice, ze bedziesz rozwijal Oswiecona Postawe oraz zobowiazujesz sie podazania Sciezka Bodhisattwy az wszystkie istoty osiagna oswiecenie. Przynajmniej ja to tak zapamietalem, moze ktos przytoczy dokladny tekst.
All laid back and stuff...
Re: Zazdrosc
Wprawdzie nie jest to cytat z zadnego kanonu buddyjskiego, ale jako ze skojarzyl mi sie z praktyka Buddy Medycyny, to moze i jego praktyka (o ile masz do niej przekaz), moglaby tutaj pomoc.[url=http://www.chinmed.com/klasyka/klas_art/diolosa_zwiazek.htm]Claude Diolosa, lekarz TMC i nauczyciel buddyzmu tybet. w tradycji kagyu[/url] pisze: V. Zazdrość
Teraz piąta emocja. Bardzo subtelna. To zazdrość. Nie tylko jesteś nieszczęśliwy, kiedy walczysz, żeby zachować tę iluzję, ale jeszcze dodatkowo nie jesteś w stanie być szczęśliwy, gdy ktoś inny jest szczęśliwy. Taka jest definicja zazdrości.
Zazdrość jest szczególnego rodzaju emocją, która tworzy w ciele to, co nazywamy wilgotnym gorącem. Ponieważ bycie zazdrosnym oznacza pełne obsesji nastawienie, w którym mamy bardzo ostry umysł. Ludzie zazdrośni potrafią świetnie skupić się, potrafią znakomicie się skoncentrować. Mają bardzo ostry zmysł obserwacji. I to prowadzi do wyprodukowania w ciele tego, co nazywamy wilgocią, ponieważ ów ostry umysł prowadzi do blokad w przewodzie pokarmowym. Jest psychologiczną przyczyną wilgoci i śluzu, a ponieważ takie nastawienie jest pełne pilności, prowadzi do wytworzenia dużej ilości gorąca. To jest jak bicie młotkiem zawsze w ten sam gwóźdź. Dlatego mówimy, że zazdrość jest kombinacją wilgoci i gorąca.
Fizjologiczne konsekwencje wcale nie są przyjemne. Jest to bardzo trudna do leczenia choroba, ponieważ będzie atakowała waszą wątrobę i strumień waszej krwi, będzie atakowała waszą skórę, wasze narządy płciowe. Będziecie mieć różnego rodzaju wilgotne, o nieprzyjemnym zapachu wydzieliny. Objawy będą podobne do opryszczki lub do zapalenia wątroby, szczególny rodzaj wysypek skórnych przypominających trądzik, z dużą ilością ropy i wydzieliny. Występują objawy dużego pomieszania, ponieważ wilgoć i gorąco, które znajdują się w przewodzie pokarmowym, ale także w całym ciele będą odwracać swój bieg i atakować centralny układ nerwowy.
Będziecie zachowywać się w szalony sposób. Maniakalne zachowanie jest bardzo blisko związane z wilgocią i gorącem. Będziecie mieli bardzo dziwne impulsy w ciele i umyśle. Kiedy spojrzycie w oczy takiemu pacjentowi pomyślicie: ojej, dzisiaj to jest katastrofa.
Zazdrość jest długotrwałą chorobą. Zresztą, żeby być zazdrosnym cały czas, potrzeba bardzo dużo wytrwałości. Codziennie przyglądasz się, co też ten twój sąsiad robi, wstajesz o 3 rano, żeby go podglądać, o 4 przyglądasz się jego drzwiom wejściowym. Z zazdrością połączona jest wytrwałość, codziennie powtarza się ten sam film. Za tym uczuciem kryje się wielka moc. Trzeba ją właściwie przekształcić w pełne współczucia nastawienie.
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Zazdrosc
Misztrz Shengyan "Bęben Dharmy"
[quote="Mistrz Shengyan (Szeng-jen) "Bęben Dharmy"]Wyzwalając odczuwające istoty, musimy zacząć od tych, które są najbliżej nas. Przede wszystkim jesteśmy odpowiedzialni za wyzwolenie członków naszej rodziny. Jako praktykujący powinniśmy zastanowić się, czy spełniliśmy tę powinność.
Nawet Budda nie jest w stanie wybawić tych, którzy nie mają z nim żadnego związku. Przyjrzyjmy się ludziom, którzy odmawiają przyjęci naszej bodhisattwicznej pomocy. Jeśli członkowie naszej rodziny nie są buddystami i sprawiają nam kłopoty, nie miejmy im tego za złe. Spójrzmy raczej na to tak, jakbyśmy byli lotosem zrodzonym z płomieni. Gdy jest trudno, mamy więcej sposobności, by ćwiczyć się w cierpliwości i opanowaniu oraz miłującej życzliwości. Może nigdy nie będziemy w stanie wyzwolić swojej rodziny, ale przynajmniej dzięki nim osiągniemy Stan Buddy.
Jeśli skupiamy się tyko na emocjonalnych powikłaniach i obciążeniach, związanych z posiadaniem rodziny, to rodzina staje się więzieniem. jeśli jednak przyjmiemy postawę cechującą się współczuciem, cierpliwością i tolerancją, wówczas każdy członek rodziny staje się bodhisattwą, pomagającym nam w kroczeniu drogą do Stanu Buddy.[/quote]
[quote="Mistrz Shengyan (Szeng-jen) "Bęben Dharmy"]Wyzwalając odczuwające istoty, musimy zacząć od tych, które są najbliżej nas. Przede wszystkim jesteśmy odpowiedzialni za wyzwolenie członków naszej rodziny. Jako praktykujący powinniśmy zastanowić się, czy spełniliśmy tę powinność.
Nawet Budda nie jest w stanie wybawić tych, którzy nie mają z nim żadnego związku. Przyjrzyjmy się ludziom, którzy odmawiają przyjęci naszej bodhisattwicznej pomocy. Jeśli członkowie naszej rodziny nie są buddystami i sprawiają nam kłopoty, nie miejmy im tego za złe. Spójrzmy raczej na to tak, jakbyśmy byli lotosem zrodzonym z płomieni. Gdy jest trudno, mamy więcej sposobności, by ćwiczyć się w cierpliwości i opanowaniu oraz miłującej życzliwości. Może nigdy nie będziemy w stanie wyzwolić swojej rodziny, ale przynajmniej dzięki nim osiągniemy Stan Buddy.
Jeśli skupiamy się tyko na emocjonalnych powikłaniach i obciążeniach, związanych z posiadaniem rodziny, to rodzina staje się więzieniem. jeśli jednak przyjmiemy postawę cechującą się współczuciem, cierpliwością i tolerancją, wówczas każdy członek rodziny staje się bodhisattwą, pomagającym nam w kroczeniu drogą do Stanu Buddy.[/quote]
Re: Zazdrosc
A w dzisiejszych czasach ludzie przestrzegają szczerze etyczne wskazania? Można powiedzieć, że czasy są teraz jeszcze bardziej zepsute i w naszej kulturze jest znacznie więcej osób nie przestrzegających takich wskazań przez co samemu trudniej utrzymać poprawną postawę. Dlatego wiązanie się z takimi ludzmi może być teraz jeszcze gorsze w skutkach.jw pisze: Być może wskazówki takie mają związek z historyczno-społecznymi uwarunkowaniami? W dawnym Tybecie ktoś, kto nie miał zaufania do Dharmy, był zapewne kimś, kto z premedytacją nie stosował się do żadnych etycznych wskazań i miał w nosie dobro innych ludzi. Krótko mówiąc, musiała to być niezła kanalia
Sprawa jest dość jasna jeśli praktykuje się wyższe tantry: wiążąc się z taką osobą łamie się samaja, a łamiąc samaja gromadzimy negatywną karmę i stopujemy rozwój.
Nie zrozumieliśmy się. Obietnicę Bodhisattwy realizuje się w stosunku do wszystkich istot, pewna sprawa. Kieruje się bodhiczittę do wszystkich istot i każdemu próbuje pomoc. Nie oznacza to jednak, że powinno się brać za partnera osobę, która nie chce porzucić negatywnych działań.jw pisze: Natomiast z jednym się mogę zgodzić: obietnicę bodhisattwy trudniej praktykuje się wobec tzw. trudnych ludzi. Ale przecież nie na tym polega praktykowanie bodhiczitty, by kierować ją wyłącznie ku ludziom, z którymi żyje się nam miło i prosto?
Mówienie, że jest się z "trudną osobą" by rozwijać swoje cnoty i jej pomóc (dopóki nie jest się prawdziwym bodhisattwą) jest wg. mnie zbytnim idealizowaniem, często nie mającym poparcia w rzeczywistości
Aktualnie mamy i tak dużo problemów do przepracowania, a dokładnie sobie kolejnych jest bez sensu.
Za późno, teraz już musisz nieść swój krzyż A tak poważnie, to wiadomo, że każdy nauczyciel doradza by takie zobowiązania nie porzucać, ale dobrze je spełniać.booker pisze: Tomo, czyli w takim razie, skoro moja żona nie praktykuje buddyzmu, pozostaje mi się rozwieść
Re: Zazdrosc
[/quote]iwanxxx pisze:Misztrz Shengyan "Bęben Dharmy"
[quote="Mistrz Shengyan (Szeng-jen) "Bęben Dharmy"]Wyzwalając odczuwające istoty, musimy zacząć od tych, które są najbliżej nas. Przede wszystkim jesteśmy odpowiedzialni za wyzwolenie członków naszej rodziny. Jako praktykujący powinniśmy zastanowić się, czy spełniliśmy tę powinność.
Nawet Budda nie jest w stanie wybawić tych, którzy nie mają z nim żadnego związku. Przyjrzyjmy się ludziom, którzy odmawiają przyjęci naszej bodhisattwicznej pomocy. Jeśli członkowie naszej rodziny nie są buddystami i sprawiają nam kłopoty, nie miejmy im tego za złe. Spójrzmy raczej na to tak, jakbyśmy byli lotosem zrodzonym z płomieni. Gdy jest trudno, mamy więcej sposobności, by ćwiczyć się w cierpliwości i opanowaniu oraz miłującej życzliwości. Może nigdy nie będziemy w stanie wyzwolić swojej rodziny, ale przynajmniej dzięki nim osiągniemy Stan Buddy.
Jeśli skupiamy się tyko na emocjonalnych powikłaniach i obciążeniach, związanych z posiadaniem rodziny, to rodzina staje się więzieniem. jeśli jednak przyjmiemy postawę cechującą się współczuciem, cierpliwością i tolerancją, wówczas każdy członek rodziny staje się bodhisattwą, pomagającym nam w kroczeniu drogą do Stanu Buddy.
No to jak to jest w koncu z ta odpowiedzialnoscia za wyzwolenie czlonkow rodziny?
Kim jestem, ze uwazam sie za lepszych od nich?
Re: Zazdrosc
Stosując takie kryterium nie powinniśmy brać za partnera nikogo - chyba, że znasz kogoś kto całkowicie szczerze pragnie porzucić negatywne działania. Znasz może kogoś kto całkowicie szczerze pragnie opuścić samsarę?tomo pisze:Nie oznacza to jednak, że powinno się brać za partnera osobę, która nie chce porzucić negatywnych działań.
Napisałeś:
tomo pisze:Obietnicę Bodhisattwy realizuje się w stosunku do wszystkich istot, pewna sprawa. Kieruje się bodhiczittę do wszystkich istot i każdemu próbuje pomoc. Nie oznacza to jednak, że powinno się brać za partnera osobę, która nie chce porzucić negatywnych działań.
Jak dla mnie, wynika z tego, że utrzymujesz, iż:tomo pisze:Możesz sobie znaleźć dziewczynę buddystykę. Generalnie, związek gdy jedna osoba praktykuje buddyzm, a druga nie, zatrzymuje albo nawet cofa rozwój osoby praktykującej.
1. Wyłącznie osoby praktykujące buddyzm pragną porzucić negatywne działania. Inne osoby znajdują w nich upodobanie.
2. Zostanie tzw. buddystą automatycznie uwalnia z wszelkich 'trudnych cech', jak np. przesadna zazdrość.
Popraw mnie, proszę, jeśli jestem w błędzie.
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Zazdrosc
Nie zrozumieliśmy siętomo pisze:A w dzisiejszych czasach ludzie przestrzegają szczerze etyczne wskazania? Można powiedzieć, że czasy są teraz jeszcze bardziej zepsute i w naszej kulturze jest znacznie więcej osób nie przestrzegających takich wskazań przez co samemu trudniej utrzymać poprawną postawę.jw pisze: Być może wskazówki takie mają związek z historyczno-społecznymi uwarunkowaniami? W dawnym Tybecie ktoś, kto nie miał zaufania do Dharmy, był zapewne kimś, kto z premedytacją nie stosował się do żadnych etycznych wskazań i miał w nosie dobro innych ludzi. Krótko mówiąc, musiała to być niezła kanalia
Społeczeństwo tybetańskie było monokulturowe, zdominowane przez buddyzm i "buddyjskie" wskazania etyczne przeznaczone dla ludzi świeckich. Ktoś, kto odrzucał Dharmę stawiał się więc niejako automatycznie, świadomie i z premedytacją poza kodeksem etycznego postępowania nakreślonego przez buddyjskie nauki. To oczywiście nie znaczy, że tamtejsi buddyści postępowali idealnie zgodnie za wskazaniami dla świeckich - oni przynajmniej mieli większą bądź mniejszą świadomość, że łamiąc wskazania postępują niewłaściwie.
Natomiast społeczeństwo, w jakim żyjemy dzisiaj w Europie jest społeczeństwem wielokulturowym. Funkcjonuje tutaj wiele systemów etycznych, które chociaż wywodzą się z różnych źródeł, to często postulowane przez nie zasady są zbieżne. Dlatego uważam, że czasami nawet łatwiej jest utrzymywać obietnicę bodhisattwy żyjąc z partnerem będącym np. chrześcijaninem lub niewierzącym humanistą, który stara stosować się do norm etycznych wyznawanego przez siebie światopoglądu niż z buddystą, któremu przestrzeganie buddyjskich wskazań sprawia, delikatnie mówiąc, trudność i co gorsza nie dostrzega potrzeby zmiany swojego postępowania.
Ano właśnie jeśli praktykuje się wyższe tantry, czyli zgodnie z klasyfikacją szkoły Kagju, według której Kalu Rinpocze nauczał chodzi konkretnie o tantry z poziomu anuttara jogi. Ciekawe jaki procent społeczności tybetańskich buddystów praktykował wyższe tantry?tomo pisze:Sprawa jest dość jasna jeśli praktykuje się wyższe tantry: wiążąc się z taką osobą łamie się samaja, a łamiąc samaja gromadzimy negatywną karmę i stopujemy rozwój.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Re: Zazdrosc
Do tego odniosę się niejako na doleairavana pisze:Stosując takie kryterium nie powinniśmy brać za partnera nikogo - chyba, że znasz kogoś kto całkowicie szczerze pragnie porzucić negatywne działania. Znasz może kogoś kto całkowicie szczerze pragnie opuścić samsarę?
1. Tak. Wyłącznie osoby praktykujące buddyzm pragną porzucić całkowicie negatywne działania. Jednym z Dziesięcu Negatywnych Działań jest utrzymywanie fałszywych poglądów. Gdy ktoś nie jest buddystą to je utrzymuje.airavana pisze: Jak dla mnie, wynika z tego, że utrzymujesz, iż:
1. Wyłącznie osoby praktykujące buddyzm pragną porzucić negatywne działania. Inne osoby znajdują w nich upodobanie.
2. Zostanie tzw. buddystą automatycznie uwalnia z wszelkich 'trudnych cech', jak np. przesadna zazdrość.
Popraw mnie, proszę, jeśli jestem w błędzie.
Obok zabijania, to jedno z najgorszych negatywnych działań (Words of my Perfect Teacher, Patrul Rinpocze). Dlatego długotrwały kontakt z taką osobą może być szkodliwy, bo "kto z jakim przystaje, takim się staje"
2. Buddysta może się znacznie gorzej zachowywać niż ktoś innego światopoglądu. Różnica jest taka, że buddysta wie co jest negatywne i pozytywne, co należy porzucić i rozwijać. Popełnia błędy, ale sobie tu uświadamia, stara się poprawić i idzie do przodu. Kontakt z taką osobą jest więc rozwijający.
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Zazdrosc
Są różne nauczania na ten temat.
[quote="Richard Shrobe "Don't Know Mind. The Spirit of Korean Zen"]"[...] Podczas ceremonii ówczesny mistrz sutr dał mowę, w której zachęcał uczniów to stania się jak wielkie drzewa, z których drewna buduje się wielkie świątynie oraz jak wielkie misy dharmy; pouczył ich również by unikali złego towarzystwa i zawsze utrzymywali w umyśle Buddę.
Wtedy Kyong Ho, który odwiedził świątynię, przemówił. Powiedział:
Wszyscy jesteście mnichami. Mnisi są wolni od błahych osobistych przywiązań i żyją tylko po to by służyć wszystkim ludziom. Chęć zostania wielkim drzewem lub naczyniem Dharmy spowoduje, że nigdy nie zostaniecie prawdziwymi nauczycielami. Wielkie drzewa mają wielkie zastosowania; małe drzewa mają małe zastosowania. Tak dobre, jak i złe miski mogą być wykorzystane we właściwe dla nich sposoby. Niczego nie należy odrzucać. Utrzymujcie zarówno dobrych i złych przyjaciół. Nie musicie odrzucać niczego. To jest prawdziwy Buddyzm. Moim jedynym życzeniem jest byście całkowicie uwolnili się od pojęciowego myślenia.[/quote]
[quote="Richard Shrobe "Don't Know Mind. The Spirit of Korean Zen"]"[...] Podczas ceremonii ówczesny mistrz sutr dał mowę, w której zachęcał uczniów to stania się jak wielkie drzewa, z których drewna buduje się wielkie świątynie oraz jak wielkie misy dharmy; pouczył ich również by unikali złego towarzystwa i zawsze utrzymywali w umyśle Buddę.
Wtedy Kyong Ho, który odwiedził świątynię, przemówił. Powiedział:
Wszyscy jesteście mnichami. Mnisi są wolni od błahych osobistych przywiązań i żyją tylko po to by służyć wszystkim ludziom. Chęć zostania wielkim drzewem lub naczyniem Dharmy spowoduje, że nigdy nie zostaniecie prawdziwymi nauczycielami. Wielkie drzewa mają wielkie zastosowania; małe drzewa mają małe zastosowania. Tak dobre, jak i złe miski mogą być wykorzystane we właściwe dla nich sposoby. Niczego nie należy odrzucać. Utrzymujcie zarówno dobrych i złych przyjaciół. Nie musicie odrzucać niczego. To jest prawdziwy Buddyzm. Moim jedynym życzeniem jest byście całkowicie uwolnili się od pojęciowego myślenia.[/quote]
Re: Zazdrosc
tomo, jak dla mnie, to co napisałeś jest w najlepszym wypadku zestawem tzw. 'pobożnych życzeń'
Mógłbym tu przytoczyć nauki, w/g których rozwinięcie takiej motywacji jest wręcz tożsame z oświeceniem.
A gdy ktoś jest buddystą to nie utrzymuje błędnych poglądów? Ilu znasz buddystów, którzy faktycznie utrzymują właściwe poglądy? Utrzymujesz właściwy pogląd?
Ile znasz osób, które rozwinęły właściwą motywację i pogląd na poziomie hinajany?
Ile znasz osób, które rozwinęły właściwą motywację i pogląd na poziomie mahajany?
Piszesz, że:
"Wszyscy ludzie są moimi nauczycielami." Każdy jest moim nauczycielem. Póki jest w was krew i oddech, chcę się od was uczyć. Jeśli jesteście dobrzy, uczę się dobra. Jeśli jesteście źli, uczę się zła. (...) Możecie protestować: "Mistrzu Dharmy, właśnie powiedziałeś, że wszyscy ludzie są twoimi nauczycielami. Ale są dobrzy ludzie i źli ludzie, więc jeśli przyjmiesz ich wszystkich za swoich nauczycieli, to nauczysz się być zarówno dobrym, jak i złym". Źle mnie zrozumieliście. Kiedy mówię: "Wszyscy ludzie są moimi nauczycielami", rozumiem przez to, że dobrzy ludzie uczą mnie, jakim powinienem być i uczę się być takim jak oni. Źli ludzie uczą mnie, jakim być nie powinienem, a ja się uczę nie być takim jak oni. Dlatego wszyscy ludzie są moimi nauczycielami. (...) Sami musimy być zawsze czujni i nie popełniać błędów, nie działać w niewiedzy. Zajmując się różnymi sprawami, powinniśmy używać jasnej mądrości, a nie głupoty i ignorancji. Musimy zmieniać stany, zamiast dać się zmieniać stanom.
Jak wielu buddystów faktycznie posiada tak silną motywację, by rzeczywiście pragnąć całkowicie porzucić negatywne działania? Jak myślisz? Jak wielu buddystów rzeczywiście pragnie opuścić samsarę?tomo pisze:Wyłącznie osoby praktykujące buddyzm pragną porzucić całkowicie negatywne działania.
Mógłbym tu przytoczyć nauki, w/g których rozwinięcie takiej motywacji jest wręcz tożsame z oświeceniem.
tomo pisze:Jednym z Dziesięcu Negatywnych Działań jest utrzymywanie fałszywych poglądów. Gdy ktoś nie jest buddystą to je utrzymuje.
A gdy ktoś jest buddystą to nie utrzymuje błędnych poglądów? Ilu znasz buddystów, którzy faktycznie utrzymują właściwe poglądy? Utrzymujesz właściwy pogląd?
Ile znasz osób, które rozwinęły właściwą motywację i pogląd na poziomie hinajany?
Ile znasz osób, które rozwinęły właściwą motywację i pogląd na poziomie mahajany?
Piszesz, że:
Doceniam mądrość starych pszczelich przysłów Dlaczego jednak zakładasz, że przysłowie to działa tylko w jedną stronę? To prawda, że wykształcenie w sobie postawy stanowiącej dobry wzorzec, który, w dodatku, inni chcą naśladować, jest trudniejsze od biernego nasiąkania złymi poglądami i nawykami. Jeśli jednak nie mamy woli wypracowania nawet tego, to cóż to za poglądy nami kierują, by tak je znowu 'chronić' przed 'złymi wpływami z zewnątrz'...?tomo pisze:Dlatego długotrwały kontakt z taką osobą może być szkodliwy, bo "kto z jakim przystaje, takim się staje"
Kontakt z innymi osobami również może być rozwijający. Przyjrzyjmy się słowom Mistrza Hsuan Hua:tomo pisze:Popełnia błędy, ale sobie tu uświadamia, stara się poprawić i idzie do przodu. Kontakt z taką osobą jest więc rozwijający.
"Wszyscy ludzie są moimi nauczycielami." Każdy jest moim nauczycielem. Póki jest w was krew i oddech, chcę się od was uczyć. Jeśli jesteście dobrzy, uczę się dobra. Jeśli jesteście źli, uczę się zła. (...) Możecie protestować: "Mistrzu Dharmy, właśnie powiedziałeś, że wszyscy ludzie są twoimi nauczycielami. Ale są dobrzy ludzie i źli ludzie, więc jeśli przyjmiesz ich wszystkich za swoich nauczycieli, to nauczysz się być zarówno dobrym, jak i złym". Źle mnie zrozumieliście. Kiedy mówię: "Wszyscy ludzie są moimi nauczycielami", rozumiem przez to, że dobrzy ludzie uczą mnie, jakim powinienem być i uczę się być takim jak oni. Źli ludzie uczą mnie, jakim być nie powinienem, a ja się uczę nie być takim jak oni. Dlatego wszyscy ludzie są moimi nauczycielami. (...) Sami musimy być zawsze czujni i nie popełniać błędów, nie działać w niewiedzy. Zajmując się różnymi sprawami, powinniśmy używać jasnej mądrości, a nie głupoty i ignorancji. Musimy zmieniać stany, zamiast dać się zmieniać stanom.
Re: Zazdrosc
Bez jakiejkolwiek osobistej krytyki, pachnie mi tu sztywnym umyslem Po pierwsze, to ze takie przyslowie istnieje, nie oznacza ze a) jest prawdziwe b) jest prawdziwe we wszystkich mozliwych przypadkach. Moim skromnym zdaniem to zalezy od stopnia rozwoju jaki dany osobnik prezentuje. Dajmy skrajny przypadek. Ladujesz w wiezieniu, jestes wrecz zmuszony zeby sie dostosowac, zaczac myslec jak morderca/zlodziej/whatever. Czy jednak jest to regula, ze kazdy sie przystosuje, jakkolwiek, swiadomie lub nie? Oczywiscie, ze nie. Pominmy przypadek nieswiadomego niedostosowania, skupmy sie na tym drugim. Czlowiek o wystarczajaco silnej psychice i wysokim intelekcie jest w stanie oprzec sie regulom gry i postawic na swoich przekonaniach. Co wiecej ten czlowiek wcale nie musi byc buddysta. "Zwykli smiertelnicy" tez czesto zdaja sobie sprawe z tego czym sa przeszkadzajace uczucia i lepiej lub gorzej sobie z nimi radza. Ja osobiscie przywiazania do wszelkich materialnych dobr wyzbylem sie w swoim pierwszym swiadomym przeblysku intelektu ( ) jak mialem nie wiecej niz 11 lat. Zrozumialem przemijalnosc i nietrwalosc, na coprawda najnizszym, materialnym poziomie, ale na zrozumieniu sie bynajmniej nie skonczylo. Nie posiadam zadnej rzeczy, ktorej nie bylbym w stanie w tym momencie wyrzucic za okno bez mrugniecia okiem i tak bylo na dlugo przed tym zanim zostalem buddysta. Nie rezerwuj wiec prosze postawy buddyjskiej tylko dla buddystow. Z jednej strony brzmi to paradoksalnie, ale z drugiej, nie raz slyszalem od nauczycieli, ze wielu ludzi na swiecie, ktorzy w ogole o Buddzie nie slyszeli, sa buddystami. Jeszcze raz podkreslam, nie wydaje mi sie, zeby blizsze zwiazki z nie-buddystami, mialy w jakikolwiek sposob negatywnie wplywac na nasza praktyke i rozwoj, o ile umiemy sobie z tym radzic, a wrecz wykorzystac niedoskonalosci drugiej osoby do wlasnego rozwoju. Kolejny raz podkreslam, bez zadnych osobistych "wyjazdow", taka postawa jaka prezentujesz tomo, w tej kwestii, jest w mojej opinii po prostu brakiem wspolczucia. Jesli naprawde dostatecznym stopniu wspolczujemy wszystkim istotom, kazda z nich, obojetnie jak gleboko tkwi w samsarze moze byc pomoca na sciezce. Z drugiej strony oczywiscie, kiedy tego nie rozumiemy, staja sie ogromna przeszkoda, powoduja gniew, frustracje, przywiazanie, whatever. Ale uwierz mi na slowo (no innej mozliwosci nie mamy ) dzieki jej zazdrosci tak naprawde ogromnie wiele rzeczy sie nauczylem o sobie (i nie tylko), dostrzeglem jak dziala moj gniew, w jaki sposob z cieplego romantyka potrafie zmienic sie w wyrachowanego drania i jednoczescie nauczylem sie mniej lub wiecej nad tym panowac. Nie pamietam ostatnio kiedy zrobilem lub powiedzialem cos naprawde w gniewie, a to tylko dzieki niej. Stanowie wiec chyba zywy przyklad, na to ze nie do konca masz racje A jesli nie to przynajmniej wyjatek od regulyDlatego długotrwały kontakt z taką osobą może być szkodliwy, bo "kto z jakim przystaje, takim się staje"
EDIT:
przepraszam ze ja zawsze tak pisze w jednym duzym bloku... zdaje sobie sprawe, ze ciezko to sie czyta, ale taka juz sila nawyku...
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Zazdrosc
Rozmowa na temat odrodzin w świecie bogów zasiliła » panel Towarzyski » Off-Topic Cafe
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: Zazdrosc
Ciekawe opracowanie, które może przydać się do przemyśleń na tematy poruszane w wątku:
A Happy Married Life - Ven. Sri Dhammananda
A Happy Married Life - Ven. Sri Dhammananda
- Dorota
- Posty: 427
- Rejestracja: czw wrz 11, 2008 10:52
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Seon (Szkoła Zen Kwan Um)
- Lokalizacja: Łódź
Re: Zazdrosc
bardzo mi sie podoba to co jest napisane w tej ksiazce, dzieki za link przypomina mi to podejscie Dalajlamy do zwiazków opisne w "sztuce szczescia"
Lacho calad! Drego morn!
Re: Zazdrosc
Bleh jakos nie moge tego przeczytac, za bardzo mi przypomina zachodnie ksiazki w stylu "Jak zyc w zgodzie z wlasna natura" etc. pisane najczesciej przez wyjatkowo niestabilnych emocjonalnie osobnikow Moze to kwestia wydania...
All laid back and stuff...
Re: Zazdrosc
Strona o autorze:fenikt pisze:pisane najczesciej przez wyjatkowo niestabilnych emocjonalnie osobnikow
http://www.ksridhammananda.com/